Osobom publicznym, zajmującym wybieralne funkcje, takie jak moja (prezydenci, burmistrzowie, radni czy posłowie) co roku media rozliczają i roztrząsają zarobki i zebrany majątek. Po pierwsze prawo na to pozwala, po drugie w ten sposób spełnia się potrzeba społecznej kontroli i przejrzystości dochodów osób publicznych. Intencją ustawodawcy było przeciwdziałanie korupcji, ale czy tylko o to chodzi? Czytając sformułowania dziennikarskie, sposób konstruowania informacji, budowanie rankingów i krzykliwych lead-ów, nabieram nieodpartego wrażenia, że chodzi w tych działaniach o celowe manipulowanie opinią publiczną („Patrzcie! Ile ONI mają”). Niechętnie pisze się o tym, co odkształca tę z góry przyjętą tezę. Nie wspomina się o tym, co każdy daje od siebie, ponad przymusowe daniny (podatki) na rzecz wspólnoty. W tym zakresie panuje społeczne tabu. Czym to jest spowodowane? Poczuciem fałszywej skromności?

Podam za przykład USA, gdzie kultura dobroczynności , wolontariatu, samopomocy, zaangażowania obywatelskiego jest bardzo wysoko rozwinięta. Wspomaganie innych jest powodem do dumy i jest szeroko akceptowane społecznie. Mało tego, status majątkowy oznacza często, że dana osoba jest gotowa do tego, żeby swoim doświadczeniem i umiejętnościami służyć wspólnocie.

Osobiście uważam, że każdy kto czuje się współodpowiedzialny za wspólnotę lokalną (w moim przypadku to miasto Gdańsk) i wspólnotę narodową okazuje to na różne sposoby: poprzez płacenie podatków (choć są one przymusem) czy uczestnictwo w wyborach do różnych organów władz lokalnych, regionalnych czy ogólnonarodowych, na zasadzie dobrowolności. Myślę, że jednak chodzi w tym o coś znacznie bardziej ważnego. Chodzi o utożsamianie się z potrzebami zróżnicowanej społeczności w której żyję i pracuję. Moim zdaniem ta współodpowiedzialność rośnie wraz z poziomem wykształcenia, pozycją społeczną i zawodową. Rośnie też świadomość własnej w tym społeczeństwie roli. Zaryzykuję twierdzenie, że osoby których pozycja zawodowa, a co za tym najczęściej idzie, wyższe dochody są naturalnie zobowiązane do większej moralnej odpowiedzialności za wspólnotę. Dlaczego tak sądzę? Właśnie oni mają większe możliwości i umiejętności wsparcia innych współobywateli czy środowisk. Na tym właśnie polega nasza codzienna solidarność przez małe „s”.

Każdy kto zna dzieje Gdańska wie, że instytucje społeczne takie jak biblioteki, sierocińce, domy starców, szpitale i wiele innych funkcjonowały w oparciu o darowizny tych, którym w życiu się powiodło. Bogaci mieszczanie uposażali te instytucje i ich podopiecznych. Wiele podziwianych dziś gdańskich zabytków ma również taki rodowód.

Roztropne gospodarowanie swoim majątkiem ubogaca również wspólnotę w sensie materialnym przez płacone podatki, ale może też i powinno ubogacać w sposób dobrowolny.

Idąc tym tropem ja publikuję to co przemilczały medialne doniesienia na temat mojego majątku. Publikuję listę organizacji społecznych i wspólnot lokalnych, które wsparłem w roku 2010 w następujący sposób:

10 000 PLN Na odbudowę zabytkowych organów w Kościele św. Trójcy oo. Franciszkanów w Gdańsku

3 500 PLN Na wyposażenie klubu dla dzieci i młodzieży, prowadzonego przez Stowarzyszenie Przyjazne Pomorze w Gdańsku Stogach

2 200 PLN Na utrzymanie Diecezjalnego Domu Samotnej Matki przy ul. Matemblewskiej w Gdańsku

1 000 PLN Na budowę pomnika Księcia Świętopełka przy ul. Szerokiej – Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie – inicjator budowy

2 000 PLN Na działalność Fundacji „Ośrodek karta” w Warszawie gromadzącej dokumenty i wydawnictwa z lat 1970-1988

2000 PLN Na konserwację gotyckiego Kościoła św. Jakuba przy ul. Wałowej oo.Kapucynów

2000 PLN Na utrzymanie Hospicjum im. Ks. Dutkiewicza przy ul. Kopernika 6 w Gdańsku

1000 PLN Na rzecz Fundacji „Żyć z pompą” w Gdańsku

1200 PLN Na zakup prasy dla Domu Sąsiedzkiego na Dolnej Orunii przy ul. Gościnnej prowadzonego przez Gdańską Fundację Innowacji Społecznych

750 PLN Na dożywienie i naukę dziewczynki (adopcja serca) w Ruandzie – akcja prowadzona przez Ruch Maitri przy Parafii NSPJ w Gdańsku Wrzeszczu

Wartość darowizn 25 750 PLN

Nie każdy może się dzielić swoimi środkami, ale każdy zdrowy, dorosły człowiek może oddać krew w punkcie krwiodawstwa lub w akcjach z ambulansem. W 2010 oddałem 1,8 litra krwi do czego namawiam wszystkich mieszkańców Gdańska i nie tylko.