Zdecydowałem się kandydować w wyborach na prezydenta Gdańska i zabiegać o szerokie poparcie środowisk prodemokratycznych. Jako pierwszych za pomocą mediów społecznościowych powiadomiłem o tym mieszkańców Gdańska

Wahałem się, to prawda. Ale dziś nie liczą się indywidualne emocje. Liczy się Gdańsk. Winston Churchill powiedział kiedyś: „Jeśli w życiu brakuje miejsca na odwagę, to inne cnoty są bez znaczenia.” Przytaczam to zdanie, bo nie chodzi tu o indywidualną siłę i odwagę. Chodzi o postawę, w której wartości, jakie wyznajemy i poczucie odpowiedzialności, nakazują nam podjęcie trudnego wyzwania, by te wartości chronić. Dla mnie taką wartością jest Gdańsk. Urodziłem się tutaj, dorastałem i jak wielu z nas kocham to jedyne w swoim rodzaju miasto, doświadczone i dumne, najbardziej magiczne miejsce na ziemi.

Od dawna, wielokrotnie apelowałem o zbudowanie silnej, zjednoczonej drużyny, która ocali Gdańsk przed złą zmianą. Takiej drużyny nie ma i nic nie wskazuje, by powstała.

Jestem prezydentem naszego miasta, na mnie więc spoczywa obowiązek zrobienia wszystkiego, by Gdańsk pozostał miastem wolności i solidarności.

Ale moja decyzja wynika jeszcze z jednego powodu. Od miesięcy nie ma dnia, bym nie słyszał od spotykanych na ulicy mieszkańców naszego miasta, od przedstawicieli środowisk nauki, kultury czy biznesu, że kandydowanie jest moim obowiązkiem. W tych wypowiedziach pojawia się zawsze wspólny  ton – nie możemy oddać Gdańska, nie może nas pan zawieść. Także uchwała gdańskiej Rady Powiatu Platformy Obywatelskiej, wskazująca mnie jako kandydata, nie mogła pozostawić mnie obojętnym. Nie możemy się zgodzić, by decyzje związane z kształtem naszej samorządności podejmowane były w innym miejscu niż Gdańsk. Ważnym impulsem był też list ludzi wyjątkowo dla Polski i Gdańska zasłużonych, ludzi, których opinie i dokonania stanowiły dla mnie zawsze wzór. Niebagatelne znacznie miały też publiczne opinie jednej z legend opozycji demokratycznej w PRL marszałka Bogdana Borusewicza.

Wiem, że za chwilę pojawi się zarzut, że kieruje Gdańskiem od dwudziestu lat. Mówię otwarcie, uważam ten argument za fałszywy. Najlepiej rozwijające się polskie miasta, jak np.:  Kraków, Wrocław, Gdynia, czy choćby Sopot, to takie, w których władza jest stabilna. Właśnie dzięki temu udaje się realizować wielkie projekty, pozyskiwać pieniądze na inwestycje i skutecznie przewodzić. Doświadczenie po prostu daje przewagę.

Przez lata my, gdańszczanie, budujemy razem nowoczesne, przyjazne mieszkańcom miasto. Nie możemy tego zaprzepaścić.

Na zakończenie apeluję do rządzących, by zbliżająca się  kampania wyborcza podlegała zasadom fair play. By liczyły się w niej programy i argumenty, głos wyborców, a nie prokuratura i służby specjalne.

#wszystkodlagdanska

Paweł Adamowicz