Kiedy na Prezydenckim Kolegium w Urzędzie Miejskim w Gdańsku, przedstawiany jest projekt jakichkolwiek zmian, zawsze pada sakramentalne pytanie o to, ile to będzie kosztowało? Jakie będą koszty wprowadzanych zmian i skutki dla budżetu?
Często zadaje się nam również pytanie, jak to możliwe, że rośnie liczba urzędników w miejskiej administracji, i choć wciąż daleko nam do wielu dużych miast Europy, jeśli chodzi o procent urzędników w stosunku do liczby mieszkańców, to chciałbym pokazać modelowy przykład tego jak to działa.

Otóż Sejm Rzeczpospolitej uchwalił nie tak dawno art. 28 ustawy Prawo Energetyczne. Jestem pewien, że intencje które stały za jego uchwaleniem były chwalebne. Otóż postanowiono pomóc najbiedniejszym obywatelom, którzy już dziś dostają dodatki mieszkaniowe, w trudach opłacania rachunków za prąd. Uchwalono więc dodatek energetyczny. Ponieważ jednak kasa państwa jest pusta, podobnie jak w kwestii dodatku mieszkaniowego, postanowiono przerzucić skutki finansowe tego wspaniałomyślnego gestu na gminy. Ustawodawca postanowił nie uzgadniać wprowadzanych przepisów ze stroną samorządową, ale na osłodę przewidział dotację. Wszystko więc wygląda całkiem dobrze do tego momentu.

Kiedy jednak przeliczyliśmy dokładnie z czym wiążą się te nowe regulacje sprawa nie wygląda już tak różowo.

Wiedząc ile rodzin w naszym mieście zwraca się o przyznanie dodatku mieszkaniowego, oraz ilu spośród nich dodatek ten jest wypłacany, musimy założyć, że już w tym roku potrzebne będą 2 osoby do przyjmowania wniosków i ich rejestrowania, a całość zadania obrabiać będzie musiało docelowo 5 etatów w roku 2014. Koszty wynagrodzeń 5 etatów wraz z ZUS, podatkiem to kwota ok 200 000 zł a stworzenie warunków do pracy, czyli wyposażenie stanowisk, koszty przesyłek pocztowych, meble, licencje na oprogramowanie to kolejne 200 000 zł. W sumie 400 000 kosztów, oraz mniej więcej 2 000 000 zł wypłacane w formie dodatku obywatelom, którzy potrzebują wsparcia w zakupie energii.
Warto jednak nadmienić, że przykładowo, miesięczna kwota wypłacanego dodatku dla 1-osobowego gospodarstwa domowego wyniesie 11,36 zł a dla 5-cio i więcej osobowego 18,92 zł. Dla wypłaty więc takich kwot, należy utworzyć dział w urzędzie, którego koszty pójdą w setki tysięcy złotych a liczba etatów oczywiście wzrośnie, o czym triumfalnie na początku nowego roku poinformują nas media.
Szacujemy, że takich gospodarstw, które są uprawnione do otrzymania dodatku będzie w Gdańsku 11 836. Ktoś musi więc przyjąć ich wnioski, wysłać do nich korespondencję, zweryfikować te wnioski oraz wydać odpowiednie decyzje, archiwizować złożone papiery itd. itd.

Wspomniałem jednak na początku, że na osłodę, ustawa przewiduje przekazania nam na ten cel dotacji. Tak, ale w wysokości 2% wypłacanego dodatku. Tak więc przy wypłacie ponad 2 mln zł dodatku energetycznego otrzymamy 41 tysięcy (słownie: czterdzieści jeden tysięcy) złotych dotacji. Różnica pomiędzy musi być oczywiście pokryta z kieszeni podatników naszego miasta.

Środki przewidziane w formie dotacji są 10-krotnie niższa od szacowanych kosztów obsługi zadania. I jak to często bywa, nowy przepis i jego skutki finansowe nie były konsultowane ze stroną samorządową. Szkoda, że nikt nie pomyślał, że można połączyć oba dodatki w jeden i wypłacać dodatek energetyczny razem z mieszkaniowym. Wszyscy powinniśmy szukać innowacyjnych rozwiązań w przypadku podobnych świadczeń.

Proponowałbym szanownym posłom za każdym razem prosić o przedłożenie symulowanych kosztów takich regulacji i podejmowanie decyzji dopiero po ich przeanalizowaniu. Każdy rok przynosi nam takie budżetowe niespodzianki i sprawia, że gospodarowanie miastem jest coraz trudniejsze.
A byłoby lepiej gdyby zapytano o opinie organizacje reprezentujące samorządy takie jak: Związek Miast Polskich, Unia Metropolii Polskich czy Związek Gmin Wiejskich RP. Wielka szkoda, bowiem posłowie dysponują doradcami i asystentami, którzy są w stanie wysłać takie zapytania, a czas pomiędzy złożeniem projektu a uchwaleniem ustawy jest dość długi.

Dla mnie to kolejny przykład nie traktowania po partnersku samorządów. Należałoby zadać również fundamentalne pytanie, czy w okresie kiedy spadają dochody państwa i gmin, stać nas na tego typu wydatki?