1 910 670

– tylu pasażerów obsłużył w ubiegłym roku Port Lotniczy Gdańsk im. Lecha Wałęsy. Utrzymanie w dobie kryzysu liczby pasażerów na praktycznie niezmienionym poziomie w stosunku do rekordowego roku 2008 jest uważane za jeden z najlepszych wyników w Polsce oraz Europie.

9

– tyle nowych połączeń lotniczych (m.in. do Dusseldorfu, Paryża, czy Mediolanu) powstało w Gdańsku w 2009 roku. Dzięki temu trójmiejskie lotnisko posiada obecnie trzecią (po Warszawie i Krakowie) największą sieć połączeń lotniczych w Polsce.

415

– tyle milionów złotych warte będą inwestycje w Port Lotniczy im. Lecha Wałęsy w latach 2010-2011. Rozbudowana zostanie płyta postojowa, powstanie nowa droga kołowania, wybudowany zostanie nowy terminal pasażerski. Połowa tych środków pochodzić będzie z kredytu z Unii Europejskiej. Pozostałą część wyłożyć muszą udziałowcy lotniska, to jest PP „Porty Lotnicze”, Miasto Gdańsk oraz Województwo Pomorskie, a także Gdynia i Sopot. Kredyty będą spłacane przez wspólników przez następne 10-15 lat.

z 2 000 000 do 6 000 000

– o tyle pasażerów rocznie zwiększy się przepustowość lotniska w Rębiechowie do roku 2012. Ze średniej wielkości polskiego lotniska będzie miało ono szanse stać się dużym lotniskiem europejskim, co zwiększy potencjał rozwojowy całego Pomorza Gdańskiego.

Powstaje więc pytanie, czy jest nam obecnie potrzebne drugie lotnisko regionalne? Odpowiedź wydaje się być prosta.

Dziś nie jest nam potrzebne Rębiechowo bis, z pewnością jednak jest potrzebne lotnisko pomocnicze, obsługujące małe samoloty oraz połączenia czarterowe. Dlatego jeszcze w 2005 roku podpisałem (wraz z ówczesnym Ministrem Obrony Narodowej, dowódcą Marynarki Wojennej RP, wojewodą pomorskim, marszałkiem województwa pomorskiego, prezydentami Gdyni i Sopotu, wójtem gminy Kosakowo oraz prezesem Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy) list intencyjny w sprawie powstania lotniska w Kosakowie przystosowanego do obsługi cywilnego ruchu lotniczego, czarterów i General Aviantions (ruchu małych samolotów prywatnych).

Niemal 5 lat po podpisaniu tego listu okazuje się, że rzeczywistość postrzegana jest przez jego sygnatariuszy nieco inaczej.

Wystarczy spojrzeć na stronę internetową lotniska, żeby przeczytać, że ze względu na mniejsze koszty obsługi na lotnisku stosunkowo małym, jakim będzie Gdynia-Kosakowo, można stworzyć realną alternatywę dla Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy”. Na spotkaniach z mieszkańcami Gminy Kosakowo Prezes Zarządu Lotniska w Kosakowie Janusz Stateczny mówił o dostosowania portu do samolotów typu Boeing 737 czy Airbus A320. Przekonywał też, że milion pasażerów rocznie to tysiąc nowych miejsc pracy, a na pytania mieszkańców skąd ten milion wziąć odpowiadał, że gdańskie lotnisko chętnie się klientów pozbędzie„.

Pomijam złośliwe komentarze Pana Prezesa, ale czy Boeingi oraz Airbusy to małe samoloty prywatne? Czy milion pasażerów rocznie, to jest tyle ile Rębiechowo obsłużyło w 2007 roku, to charakterystyka lotniska dla małych samolotów i czarterów, komplementarnego i nie konkurującego z Portem im. Lecha Wałęsy? Chyba nikt o zdrowych zmysłach by w to nie uwierzył.

Budowa konkurencyjnego lotniska w odległości 20 km od już istniejącego i prężnie się rozwijającego jest sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem i zasadami ekonomii. Jeżeli komuś rozsądek podpowiada inaczej, przytoczę dwie ekspertyzy mające na celu wskazać kiedy, jeśli w ogóle, zasadne byłoby powstanie drugiego lotniska w województwie pomorskim. Pierwsza to analiza PricewaterhouseCoopers, zlecona przez zarządu Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy w 2008 roku. Jej autorzy obliczyli, nie wziąwszy jeszcze pod uwagę rozpoczęcia się światowego kryzysu gospodarczego, że ruch lotniczy na Pomorzu może przekroczyć 7 milionów pasażerów rocznie w roku 2015. Pułap 12 milionów miał być osiągnięty około 2025 roku. Dziś wiemy już, że te prognozy są nierealne.

Drugą analizę zlecił w ubiegłym roku Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego. Na jej podstawie Sejmik Województwa uznał, że celowy jest projekt uruchomienia drugiego lotniska, nie wcześniej jednak niż w 2018 r. W pierwszym okresie miałoby ono obsługiwać małe samoloty, dla których korzystanie z lotniska w Gdańsku stałoby się nieopłacalne. (Dodatkowo wskazano, że jedyną akceptowalną formą zarządzania byłby wspólny zarząd sprawowany przez Port Lotniczy im. Lecha Wałęsy).

*

Podczas spotkań z mieszkańcami wielokrotnie podkreślam, że Polska jest krajem na dorobku. Że musimy wykorzystać ogromną szansę, jaką daje nam członkowstwo w Unii Europejskiej. Dzięki niej możemy na przykład zbudować na Pomorzu lotnisko z prawdziwego zdarzenia, które stanie się motorem rozwoju całego regionu.

Dlatego denerwuję się, gdy słyszę opinie, że możemy sobie pozwolić na równoczesną rozbudowę prężnie się rozwijającego portu lotniczego oraz budowę drugiego lotniska komunikacyjnego 20 kilometrów obok. Nie dość, że może doprowadzić to do zabójczej konkurencji, to jeszcze poważnie obciąży kieszenie podatników. Dziwi mnie więc ostatnio zauważalna postawa prezydenta Gdyni (która jest także udziałowcem lotniska im. Lecha Wałęsy), kiedy twierdzi on, że „sto milionów złotych nie będzie dla budżetu miasta Gdyni największą inwestycją. Dlatego jestem spokojny o finansowanie przedsięwzięcia.” Jeżeli tak jest, to gratuluję optymizmu w czasie kryzysu.

Pragnę podkreślić, jestem za istnieniem lotnisk w Kosakowie, Pruszczu Gdańskim, czy też w Słupsku oraz innych miastach. Ale zachowajmy rozsądek i rozbudowujmy/budujmy je z głową. Wsłuchajmy się w opinie analityków rynku lotniczego i nie budujmy ich wszystkich na raz! Aby nie stało się w myśl przysłowia, że „mądry Polak po szkodzie”.