i_ty_mozesz_cos_zrobic_dla_gdanskaWbrew obiegowym opiniom nie wszystko w tym mieście zależy od Prezydenta. Jedną z rzeczy, na którą, z bólem to stwierdzę, nie mam wpływu, pomimo rosnącej sieci monitoringu miejskiego, jest kwestia niszczenia naszego wspólnego mienia. Poprosiłem ostatnio miejskie instytucje o posumowanie wydatków związanych z szeroko pojętym terminem „wandalizmu”.

Jak wiemy tzw. Wandalom, czyli barbarzyńskim plemionom (nazwa jednego z nich, przetrwała w niechlubnej formie do dziś) udało się obalić imponującą, starożytną cywilizację. Dziś wandalizm to choroba zżerająca nie tylko nasze miasto. Inwestycje, które z dumą opisuję na blogu i które obszernie relacjonowane są przez media, prędzej lub później padają ofiarą bezmyślności, bezduszności, a w efekcie destrukcji. Rozumiem więc rozgoryczenie sąsiedniej gminy, która po kilku próbach odbudowy zniszczonego placu zabaw, zrezygnowała z jego dalszej odbudowy, uznając że mieszkańcy widocznie placu zabaw nie chcą.

Pierwszym moim założeniem jest to, że nie da się wszystkiego podłączyć do alarmu, wszędzie postawić kamer, policjanta lub strażnika miejskiego. Nie ma i nie będzie nigdy w budżecie takich możliwości, trudno też założyć że każdy mieszkaniec ma być pilnowany, bo nie po to walczyliśmy o wolny kraj.

Drugim założeniem jest to, że to mieszkańcy są gospodarzami swoich miejsc zamieszkania i że każdy rozumie, że w jego interesie jest, aby nie niszczone było nasze wspólne mienie. Jednak to założenie, przegrywa często w starciu z rzeczywistością. Homo sovieticus jest jednak głęboko zakorzeniony w wielu z nas i zniszczenia są niegasnącą epidemią.

Trzecie założenie: Każdy z nas otrzymał przecież jakieś wychowanie i wie, że wszyscy potrzebujemy wiat przystankowych, krzeseł, znaków drogowych

Doświadczenia miast w innych miejscach na świecie pokazują, że ciągłe odnawianie zniszczonej substancji powinno w końcu wywołać skutek. Nie zawsze to się sprawdza w Gdańsku i niestety kolejne pokolenia wandali odradzają się ze niesłabnącą energią.

Co gorsza, większość przestępców, dokonujących zniszczeń pozostaje bezkarna, a tylko nikły odsetek szczególnie zuchwałych działań udaje się wykryć policji, co również spędza mi sen z powiek.

Zniszczenie fontanny na pl. Wybickiego, zniszczenie składu SKM z reklamą kandydatury Gdańska do tytułu ESK 2016 przez grafficiarzy, którym przecież nieustannie oddajemy przestrzeń do tworzenia, bezmyślne podpalenia mienia, to tylko nieliczne przypadki, które przedostają się do mediów a jednak codziennie widzimy, że skala zjawiska jest ogromna.

Każdego dnia i każdej nocy niszczone są klatki schodowe, wiaty przystankowe, trawniki, znaki drogowe, budynki prywatne i komunalne. Kradzieże elementów metalowych, kwiatów w parkach, dewastacja środków komunikacji – czy taka musi być nasza codzienność? Nie muszę wymieniać dalej… Wszyscy wiemy i widzimy na każdym kroku o czym mówię.

Godnym ubolewania jest fakt, że niemożliwością jest, aby czyny związane z tymi zniszczeniami dokonywane były zawsze pod nieobecność świadków, przechodniów. W dużym mieście jakim jest Gdańsk jest praktycznie niemożliwe aby nikt nie widział tych przestępstw, które nas wszystkich czynią uboższymi. Co dziwniejsze, prawie każdy z dorosłych mieszkańców posiada telefon komórkowy, a połączenie na telefon alarmowy jest przecież bezpłatne.

Podam kilka przykładów:

Na 1800 ławek w parkach, w samym tylko I-szym półroczu 2010, całkowicie zniszczono lub ukradziono 15 a uszkodzono poważnie 200. Koszt napraw ławek i zakup nowych to w ostatnich miesiącach 30 000 zł.

Naszym zdolnym osiłkom udało się nawet zniszczyć w tym roku 10 betonowych koszy, a zniszczono lub np. pomalowano 400 koszy. Koszt uzupełniania i napraw w 2010 roku to 22 000.

Niszczone są place zabaw, z których czasem znika całe wyposażenie. W parkach nieustannie niszczone są tablice, nawierzchnia, wybiegi dla psów, kradzione są nawet kostki brukowe i krawężniki. W nowo otwartym Parku Brzeźnieńskim niszczone są drewniane elementy budowli. 15 % nasadzeń kwiatowych i krzewów zostaje zniszczona każdego roku, częściowo również przez nasze czworonogi. Wszystkie odnowione parki doznały dużych szkód, poprzez połamanie młodych drzewek. Dochodzą też nowe formy wandalizmu jak np. obcinanie drzew przez właścicieli słupów reklamowych.

Lasy miejskie bezlitośnie rozjeżdżane są przez quady, a samo sprzątanie śmieci z części komunalnej lasów kosztowało już w I-szym półroczu 30 000 zł. Co kilka lat rekultywujemy tereny niszczone przez poszukiwaczy bursztynów. Taka rekultywacja to już koszt ok. 250 000 zł. 20 000 zł rocznie wydaje się na usuwanie zniszczeń pomników, w tym niektóre niszczone są zupełnie jak np. Pomnik Gutenberga w Jaśkowym Lesie, fontanna i ławeczka Grassa na placu Wybickiego. Na same znaki drogowe, barierki i tym podobne elementy infrastruktury drogowej, wydano ostatnio 310 000 zł, a każdy z nas widzi, że potrzeby są znacznie większe. Niszczone jest praktycznie wszystko: wiaty przystankowe, siedzenia w tramwajach i autobusach, parkometry, wieża widokowa na Pachołku.

Trudno wymienić całą litanię zniszczeń na cmentarzach mienia komunalnego i prywatnego, zniszczenia domów mieszkalnych, prywatnych samochodów, ogrodów.

Dla mnie zastanawiające jest fakt; skąd bierze się tylu ludzi, którzy bezmyślnie niszczą coś co należy do nas wszystkich? Kto ich wychował na takich obywateli? Jak to się dzieje że nikt tego nie widzi? Jak to możliwe że reakcje są tak sporadyczne? Czemu większość z tych pomysłowych osiłków pozostaje bezkarna?

Za kwoty, które przeznaczamy corocznie na usuwanie skutków wandalizmu można by wybudować kolejne przedszkola, szkoły, wyremontować kolejne domy lub zbudować kilometry dróg. Kompletne oszacowanie tych strat nie jest możliwe, gdyż dotyczą zbyt wielu instytucji, które na co dzień walczą ze zniszczonymi ścianami, lampami ale zrobiony przeze mnie ostatnio „rachunek sumienia” pokazuje, że moglibyśmy mieć piękniejsze, wygodniejsze i czystsze miasto gdyby skala tego zjawiska choć trochę zmalała.

Dlatego apeluję co Państwa, abyśmy skończyli z biernością i reagowali, zgłaszali wszelkie przejawy wandalizmu. Zwracajmy uwagę dzieciom łamiącym drzewka i właścicielom psów, które niszczą rabaty. Nie może być społecznego przyzwolenia na niszczenie naszego wspólnego majątku. Nie może być tak, żeby nasze dzieci cieszyły się nowym placem zabaw tylko kilka miesięcy. Każdy z nas może coś zrobić. Na wszelki wypadek podaję namiary na instytucje, które mogą nas wspomóc. Nie wiecie co można w tej sprawie zrobić? Nie przypatrujcie się bezczynnie. Dzwońcie. Zapiszcie sobie w telefonach poniższe numery.

Gdzie zgłaszać zauważone przypadki???

POLICJA nr telefonu 112 (Operatorzy 112 dysponują właściwe służby ratownicze na podstawie przekazanych informacji lub jeśli zachodzi taka konieczność mogą przełączyć rozmowę do dyspozytorów poszczególnych służb ratunkowych.)

Straż Miejska – 986 adres email: [email protected]

Dyżurny Inżynier Miasta (DIM) – 058 524 45 00
W siedzibie Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku przy ul. Partyzantów 36 (pokój nr 1),

Do obowiązków Dyżurnego Inżyniera Miasta należy:

  • przyjmowanie zgłoszeń o różnego rodzaju awariach i nieprawidłowościach np. braku pokrywy studzienki, awarii oświetlenia ulicy czy zerwaniu trakcji tramwajowej
  • uruchamianie działań zabezpieczających lub naprawczych oraz ich monitorowanie
  • przekazywanie właściwym instytucjom zgłoszeń nie dotyczących Zarządu Dróg i Zieleni

Dyżur pełniony jest w dni robocze od godz. 15.00 do 7.00 rano dnia następnego oraz całodobowo w dni wolne od pracy (soboty, niedziele i święta). Inżynier Miasta pracuje przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, przy telefonie dyżuruje pięć osób. Gdy zgłoszenie nie leży w kompetencjach Inżyniera, powinni przekazać je do właściwej instytucji. Można zgłaszać problemy z jezdniami i chodnikami, sygnalizacją oraz zielenią miejską.

Obsługujący ten numer uczulają, by nie dzwonić w sprawach dotyczących budynków komunalnych, ani w ogóle awarii w budynkach lub korków na drogach.

Gdańskie Melioracje sp. z o.o. na bieżąco monitoruje stan kanalizacji deszczowej, rzek strumieni i kanałów miejskiego systemu retencyjnego. Widzisz zatkaną studzienkę – dzwoń pod numerem telefonu Gdańskich Melioracji – 058 32 33 400

W przypadku intensywnych opadów deszczu największym problemem jest zatykanie studzienek burzowych niesionym przez wodę piaskiem i liśćmi. Materiały organiczne mogą również blokować przepływ wody przez kratownice i przewężenia (śluzy) znajdujące się na rzekach, strumieniach i kanałach retencyjnych. Dlatego też pracownicy Melioracji na bieżąco udrożniają zatkane odpływy.