W ubiegłą sobotę spotkałem się z grupą licealistów z Mińska. Jego uczniowie to w dużym stopniu dzieci inteligencji białoruskiej. Od lat zajmują pierwsze miejsca w państwowych olimpiadach naukowych i z powodzeniem rywalizują w konkursach humanistycznych ze swoimi rówieśnikami z Unii Europejskiej. Ale w swoim liceum uczą się w ojczystym języku. Dlatego w 2003 r. liceum zostało zdelegalizowane, a budynek odebrany nauczycielom.

Liceum Humanistyczne im. Jakuba Kołasa było jedyną szkołą średnią na terenie Białorusi, w której wszystkie lekcje odbywały się po białorusku, a nie po rosyjsku. Powstało w 1992 roku. Po raz pierwszy władze próbowały zamknąć liceum w 1997 roku. Udało się to w 2003 r., oficjalnie z powodu zaangażowania politycznego nauczycieli i ich niechęci do wprowadzenia języka rosyjskiego do szkoły. Od tego czasu lekcje odbywają się w prywatnych domach i podczas wyjazdów wakacyjnych. Działalność Liceum w Mińsku przypomina tajne komplety.

Miasto Gdańsk współorganizuje (we współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych) pobyt uczniów w Polsce już po raz piąty. W Gdańsku młodzież (60 uczniów i 14 nauczycieli) spędza niecały miesiąc. Po raz kolejny zamieszkali w Zespole Szkół Inżynierii Środowiska w Gdańsku Oruni, pod opieką dyrektora szkoły Pana Aleksandra Naguckiego, za co mu serdecznie dziękuję. Podczas pobytu białoruscy uczniowie odbywają regularne lekcje, zwiedzają miasto, spotykają się z ludźmi kultury, urzędnikami, politykami.

Dwugodzinne spotkanie z nimi przyniosło mieszaninę uczuć. Przyjemnie było poczuć tą atmosferę protestu i konspiracji, których sam doświadczyłem w I L.O. im. Mikołaja Kopernika oraz później na Uniwersytecie Gdańskim. Naturalnie nie opuszczało mnie przygnębienie, że młodzi ludzie z zazdrością słuchają opowieści o funkcjonowaniu demokracji i wolności w Polsce, a za parę dni wrócą do swoich domów, gdzie rzeczywistość polityczna jest zgoła odmienna. Najciekawsze było jednak odpowiadanie na pytania młodych ludzi urodzonych za naszą wschodnią granicą już po przełomowym dla nas 1989 roku.

Jeden z uczniów powiedział, że najbardziej podoba mu się to, że w Gdańsku na ulicy ludzie mogą normalnie rozmawiać stojąc w kilka czy kilkanaście osób, żartować, głośno się śmiać i nikt do nich nie podejdzie, nie wylegitymuje, nie każe się rozejść. Pytali się mnie o moje obowiązki, o to jak jestem wybierany (na Białorusi burmistrzów mianuje prezydent państwa). Pytali się o wolność słowa [„demokracja to także prawo do mówienia głupstw, każdy ma prawo do swego zdania. Może w nas się gotować, możemy się wściekać na niektóre wypowiadane kwestie, ale demokracja na tym polega (…) – mówiłem] oraz o rolę kobiet w polityce. Byli zaskoczeni liczbą bilboardów na ulicach i budynkach, pytali do kogo należą domy i mieszkania w Gdańsku, kto w nich sprząta oraz kto dba o elewacje.

Na koniec zadałem zgromadzonym w sali obrad Nowego Ratusza uczniom pytanie, ilu spośród nich chce w przyszłości zostać dziennikarzem. Zgłosiła się jedna czy dwie osoby. Na pytanie kto chce zostać politykiem odpowiedział już niemały lasek rąk.

Gorąco wierzę, że za kolejne 20 lat uczniowie Ci będą już politykami innej Białorusi.