Jak zawsze na początku roku przeglądałem w mediach najróżniejsze podsumowania poprzedniego roku; kulturalne, gospodarcze, powyborcze, polityczne, rankingi chwał i chał. Przeglądałem i czułem rosnący niedosyt. A to dlatego, że jest (było) przynajmniej kilka rzeczy, o których żaden z dziennikarzy podsumowujących rok nie wspomniał. O których w dodatku nie było śladu dyskusji w mediach i o których zgodnie milczano w czasie kampanii wyborczej, która zdominowała ostatni kwartał poprzedniego roku.

Wynotowałem sobie naprędce sześć takich problemów. A z pewnością jest ich więcej.

  1. Z czego będziemy – jako Miasto – żyli za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Kampanię wyborczą zdominowały pomysły na wydawanie pieniędzy. Czasami były to pomysły niezłe, słuszne, potrzebne, czasami tylko populistyczne. Ale nikt się nie zająknął, ani moi kontrkandydaci, ani dziennikarze, skąd wziąć pieniądze na te wydatki. Zupełnie jakby budżet miasta brał się z nieba. A tak, niestety, nie jest.
  2. Praktycznie nieobecna w mediach i debacie wyborczej była dyskusja o Strategii Rozwoju Miasta Gdańska 2030 +. Dyskusja, którą po raz pierwszy udało się zorganizować w tak szerokiej formie i z tak licznym i różnorodnymi przedstawicielami mieszkańców Gdańska. To była dobra, potrzebna i poważna debata o przyszłości, o naszych szansach i ograniczeniach. Szkoda, że zainteresowała niewielu polityków i dziennikarzy. W przeciwieństwie do mieszkańców, którzy chętnie brali w niej udział.
  3. W dyskusji o metropolii i koniecznej współpracy głośne stały się sprawy mało istotne, a kwestia ustawy metropolitalnej jak wisiała tak wisi… Nie ma presji społecznej, nie ma presji mediów, presji polityków. Temat nie żyje. Tymczasem we Włoszech 1 stycznia 2015 weszła w życie taka ustawa i mocno przeobraziła realia dużych miast. Ale to we Włoszech, u nas milczenie. Szkoda.
  4. Nie rozmawialiśmy też o gigantycznych, skomplikowanych i kosztownych inwestycjach, które się toczą pod ziemią. O wielkich inwestycjach wodociągowych i kanalizacyjnych. Nie uwzględniamy ich w rankingach. Bo ich nie widać? Ale są nam konieczne. A może nie, skoro zupełnie nie interesuje to mediów?
  5. Nikt nie zająknął się – znowu; ani w kampanii wyborczej, ani w dorocznych rankingach – o bezpieczeństwie przeciwpowodziowym. Jak nadciągnie powódź media się nią podniecają, jak się pracuje nad tym, by powodzi nie było – dziennikarzy to nie interesuje. Temat mało atrakcyjny?
  6. Wydaje się też, że nikogo nie interesuje to, jaką rolę w miejskim życiu pełnią uczelnie. Na różnych planach. Także na planie administrowania przestrzenią miejską (niedostępna Zbrojownia, zamknięty ogrodzeniami kampus UG). Ale też na planie współpracy pomiędzy nimi i innymi instytucjami, w tym z samorządem. Nie rozmawialiśmy też o tym, że nie tylko samorządowcy muszą się zmieniać, ale również i uczelnie muszą aktywniej odpowiadać na potrzeby społeczne, na potrzeby i prognozy rynku pracy.

 

Moim zdaniem te problemy w naszej debacie są za mało obecne. Są mniej ważne? Nie, i dlatego napisałem o nich na blogu.