Prezydent Rzeczypospolitej Andrzej Duda ogłosił wczoraj, że chce aby 25 października odbyło się referendum dotyczące kwestii wieku emerytalnego, prywatyzacji lasów oraz obowiązku szkolnego sześciolatków.
O pierwszych dwóch kwestiach nie będę się wypowiadał, jednak ostatnia sprawa bezpośrednio dotyczy także gdańskiego samorządu. Dlaczego? Ponieważ Gdańsk, podobnie jak wiele innych samorządów, zainwestował mnóstwo pieniędzy w to, by sześciolatki dobrze czuły się w naszych szkołach. Ale nie tylko o pieniądze tu chodzi, lecz także o olbrzymi kapitał społeczny, który udało nam się wypracować.
Gdańskie szkoły podstawowe są dobrze przygotowane na przyjęcie sześciolatków. Fachowa kadra nauczycielska, przyjazna atmosfera, dobrze wyposażone sale do nauki i do zabawy – to nasze atuty. Nie dziwi więc fakt, że już w roku szkolnym 2011/2012 w pierwszych klasach było aż 30% gdańskich sześciolatków! A był to przecież czas, kiedy nie było obowiązku posyłania ich do pierwszej klasy. Stało się tak, bo Gdańsk już w latach 2009-2010 zainwestował w sale lekcyjne, place zabaw dla najmłodszych uczniów oraz w specjalne pomoce dydaktyczne, remonty i adaptacje prawie dwa miliony złotych. W ramach programu „Radosna szkoła”, wszystkie szkoły podstawowe prowadzone przez Miasto zostały wyposażone w pomoce dydaktyczne do miejsc zabaw w szkole! W ramach tego i innych programów zaprojektowanych i wybudowanych z myślą o najmłodszych uczniach zostało kilkadziesiąt placów zabaw (łącznie w latach 2009-2014 powstało ich blisko czterdzieści kosztem ponad sześciu milionów złotych).
Od kilku lat gdańskie szkoły organizują dni otwarte, które cieszą się dużym powodzeniem. Każdy rodzic może przyjść do szkoły, zobaczyć, jak ona funkcjonuje i jakich warunkach będzie się uczyć jego dziecko. Takie wizyty często rozwiewają obawy i pokazują, że straszenie rzekomo nieprzygotowanymi szkołami nie ma sensu. Nie ma go na pewno w przypadku gdańskich szkół.
W rozpoczynającym się za kilka dni nowym roku szkolnym, do pierwszych klas w szkołach publicznych prowadzonych przez Gdańsk będzie uczęszczało 3413 sześciolatków. Z danych Wydział Rozwoju Społecznego wynika, że jedynie około 8-10 procent sześciolatków nie pójdzie do klasy pierwszej. To jeden z najlepszych wyników w kraju, jak podkreśla dziś w artykule „Gazeta Wyborcza” (http://wyborcza.pl/1,75478,18602290,rodzice-szesciolatkow-niegotowi-do-i-klasy-odroczenia-dla-dzieci.html).
Jaki jest więc sens ogłaszania referendum w sprawie uczęszczania sześciolatków do szkół? Straszenia szkołą, rzekomo utraconym dzieciństwem? Te demagogiczne i nieprawdziwe argumenty mogą sprawić, że wielu rodziców nie pośle swoich dzieci do szkół. Stracą one tak naprawdę wtedy rok wspólnego uczenia się życia z rówieśnikami. A samorządy, w tym gdański, w wyniku tego swoistego plebiscytu, mogą też stracić wielki kapitał społeczny, który udało nam się w ostatnich latach stworzyć. A tego – w przeciwieństwie do poniesionych milionowych nakładów na oświatę – wycenić się nie da.
19 komentarzy
To ja zaparaszam Pana Prezydenta do szkoly mojego dziecka – 11 pierwszych klas. Szkola wyglada dokladnie tak jak 30 lat temu gdy ja do niej uczeszczalem. WF na korytarzu. W świetlicy jest taki tlok ze nie ma czym oddychac. 6-latek zamiast uczyc sie przez zabawe i doswiadczenia siedzi w lawce i czyta arcytrudne teksty o raku Makarym. Porazka! Dodam tylko ze bylem za wczesniejszym pojsciem dziecka do szkoly.
Owszem, jest w tej chwili spiętrzenie roczników, zwłaszcza na Południu gdzie powstawanie infrastruktury nie nadąża za ilością nowych mieszkańców, ale czy teraz mamy to wszystko cofnąć i sprawić, że przez 3 lata szkoły będą puste a potem znowu ruszą roczniki? Po to ponosiliśmy wszyscy wyrzeczenia, żeby teraz to cofać?
Panie Prezydencie, z Pana odpowiedzi dokladnie widac skad wynika nasza roznica zdan. Pan patrzy na ta sprawe jako Prezydent, ktory wydal pieniadze i najwiekszym zmartwieniem jest to aby teraz szkola nie byla pusta. A ja patrze z punktu widzenia rodzica, troszczacego sie o dobro dziecka i prawidlowy jego rozwoj. Niech Pan zacheci mojego synka do chodzenia do potwornie nudnej, przestarzalej, fatalnie wyposazonej szkoly.
Panie Prezydencie! Proszę zapoznać się ze statystykami psychologów odnośnie ilości osób starających się o odroczenie pójścia swojego dziecka do pierwszej klasy. Setki a nawet tysiące osób w skali całego kraju. Ponieważ mam dziecko, które zostało przymuszone do pójścia o rok wcześniej do szkoły więc wiem co się w szkołach dzieje, z jakimi problemami borykają się znajomi i wcale nie jest to radosna i optymistyczna wizja. Mówienie, że pójście sześciolatków do szkoły w obecnym kształcie szkoły, programu nauczania, wymieszania 6 i 7 latków, przepełnionych świetlic, dwuzmianowych zajęć jest rewelacyjnym pomysłem, zakrawa na żart. Należy zauważyć, że największe koszty psychiczne dzieci poniosą w dalszych latach, kiedy rozwój emocjonalny nie będzie nadążał za wymaganiami, które szkoła będzie przed nimi stawiała.
Rozumiem, że jak ma Pan dziecko w drogiej szkole prywatnej to eksperymenty na szkołach publicznych nie mają dla Pana emocjonalnego oddźwięku, tak czy siak Pana dziecko warunki do nauki ma rewelacyjne. Moje dziecko i ja, cóż, musimy się pogodzić, że jest „spiętrzenie”, „przejściowe trudności” i temu podobne, ale przecież moje dziecko to tylko statystyka. Proszę więc też łaskawie nie pisać „ponosiliśmy wyrzeczenia” bo doprawdy nie wiem, jakiegoż to rodzaju wyrzeczenia przy tej okazji Pan osobiście poniósł.
Byłem przeciwny posyłaniu mojego dziecka rok wcześniej do szkoły, rządząca ekipa nie chciała jednak mnie i wielu innych słuchać uważając, że wie lepiei, co jest dobre dla mojego dziecka. Dlatego chcę referendum a rządzący niech się wreszcie nauczą słuchać tego, co chcą ludzie.
Dobrze, że wspomniał Pan dzni otwrte bo dla mnie są one symbolem całej tej zmiany. Rodzice, którzy przychodzą w tym czasie do szkoły widzą tylko ładne, specjalnie na tę okazję przygotowane opakowanie. Usmiechnięci nauczyciele i kolorowe klasy pewniemogą się wydać atrakcyjne. Ale ten czar pryska pierwszego dnia nauki kiedy rozsunięte na dzień otwarty ławki, są ustawiane w równe rzędy, w których pierwszaki (wbrew zasadom zapisanym w dokumentach na które tak chętnie powołują się zwolennicy tej reformy) spędzają całe dnie.
Dobrze, że wspomniał Pan o pieniądzach. 2 mln zł pewnie robi wrażenie odniesione do średniej krajowej, ale to przecież mniej niż połowa kosztu budowy przedszkola modułowego. Trudno jest to więc uznać jako argument na nieodwracalność zmian.
To czego nie widac w statystykach, to ogromne różnice pomiędzy uczniami w jednej klasie. Rysują się one zarówno w zakresie rozwoju fizycznego jak i emocjonalnego. Mówią o tym rodzice i nauczyciele, którzy codziennie doświadczają skutków wspomnianych zmian.
Reformę wprowadzano, czy jak Pan woli budowano kapitał społeczny, w atmosferze dużego niezadowolenia, zwłaszcza ze strony rodziców, do których ja też się zaliczam. Głosy protestu nie zostały wówczas należycie wysłuchane, a wątpliwości wymykające się danym statystycznym rozwiane. Może więc teraz nadszedł czas na ponowne wysłuchanie głosu społeczeństwa. Jeśi ten kapitał, który jest tak dla Pana ważny, ma solidne podstawy, to przecież nie ma się czego obawiać.
Zapraszam do Szkoły Pozytywnej. Niby najlepszej. Jest tam jeden wielki bałagan. Dzieciaki 5 letnie w pierwotnych założeniach miały mieć zajęcia przez cały tydzień od 12-17. Ponadto maluchy z klas 1-3 błąkają się po całej szkole z tornistrami i książkami, bo nie ma dla nich jednej sali lekcyjne, która powinna być dla takich małych dzieci dostępna. Dzieciaki według planu mają zajęcia w czytelni – sali zupełnie nie przystosowanej do tego, nie wspominając o tym, że nawet ławek nie ma tam dla całej klasy. Dodatkowo jest to przestrzeń należąca do biblioteki, a więc publicznie dostępna.
Ciekawe kiedy zaczną się one uczyć w szatniach lub na korytarzach…
To jakiś horror co się dziej w tej szkole. A najsmutniejsze jest to, że nikt z tym nic nie robi.
Szkoła niby publiczna a ma jedne z najdroższych obiadów w trójmieście. I z tym nic nie można zrobić bo władze szkoły mają umowy na wynajem stołówki. Szkoda, że kosztem kieszeni rodziców.
Dyrekcja traktuje rodziców i nauczycieli jak zło konieczne. Kuratorium umywa ręce od wielu tematów im zgłaszanych.
Widzę ze jednak posty są wycinane
Zapraszam do Szkoły Pozytywnej (niby
najlepszej). Tylko nie na wymianę uścisków ręki z kadrą zarządzającą, a do
realnej rzeczywistości, z którą stykają się rodzice każdego dnia.
Jest tam jeden wielki bałagan. Dzieciaki 5-letnie
(niekiedy 4letnie zerówkowe) w pierwotnych założeniach planowych miały mieć
zajęcia od 12-17. Jakie małe dziecko dobrze funkcjonuje w tych godzinach….
Ponadto maluchy z klas 1-3 błąkają się po
całej szkole z tornistrami i książkami, bo nie ma dla nich jednej przeznaczonej
sali lekcyjnej, która powinna być dla takich małych dzieci dostępna. Z
lekcji na lekcje przenoszą się ze wszystkim z klasy do klasy.
Dyrekcja nie dzieli dzieci na klasy wg chociażby
rejonów ulic, aby było i łatwiej wspólnie uczęszczać na zajęcia, odpisać lekcje
w razie nieobecności, grup przedszkolnych itp. Tak aby ułatwić maluchom
adaptację. Stanowisko dyrekcji jest jasne. Od początku wszystko nowe jest
najlepsze. Niech się dzieciaki przystosują….
Wg planu dzieciaki mają zajęcia kilka razy w
tygodniu w czytelni nie będącej salą lekcyjną, przestrzenia szkoły, a częścią
biblioteki publicznej ogólnodostępnej. Nie mającej ani wystarczającej liczby
krzeseł dla dzieciaków, ani w żadne sposób przystosowanej do prowadzenia zajęć
dydaktycznych z różnych przedmiotów.
W czasach gdy tyle mówi się o potrzebie ruchu
wśród dzieci – dzieciaki z zerówek w tejże szkole W OGÓLE nie mają zajęć w-f.
Obiady w szkole mamy jedne z najdroższych w Gdańsku,
dlaczego… Bo szkoła musi zarobić, ale dlaczego na nas rodzicach dzieci
posyłanych do państwowej szkoły.
Ogólnie – To jakiś horror co się dziej w tej
szkole. A najsmutniejsze jest to, że nikt z tym nic nie robi.
Nie są wycinane. Komentarze pokazują dopiero po akceptacji przez moderatora.
Tata 5 latki powinien się cieszyć jeśli dziecko ma lekcje w świetlicy
zawsze to lepiej niz lekcja na jadalni, zwlaszcza gdy starsza klasa ma angielski na jadalni a w tym czasie na obiad przychodzi zerówka
Czy Pan Prezydent coś z tym zrobi?
Czy miasto wogóle monitoruje pomysł przekazania szkoły do prowadzenie przez zewnętrzny podmiot, Jak każdy pomysł a zwłaszcza ekperyment, trzyba podsumować i stwierdzić czy był udany czy nie?
Kiedy na blogu pojawi się wpis dotyczący pozytywów tej konkretnej szkoły. Czy faktycznie jest to szkoła jak każda inna?
Moim zdaniem jest inna. A co ważniejsze udaje się ten model realizować przy wysokim standardzie i bez ogromnych kosztów funkcjonowania w ramach karty nauczyciela. A że nie jest to szkoła idealna, to oczywiście wiemy. Takich szkół nie ma. Szkoła niepubliczna do której uczęszcza jedna z moich córek, też taka nie jest, pomimo wysokiego czesnego.
Bałagan organizacyjny
Brak troski o uczniów – brak dyżurów na przerwach i w szatniach
Miesiąc wrzesień miesiącem oszczędności – brak zajęć dodatkowych, brak zajęć wyrównawczych! brak zajęć gimnastyki korekcyjnej, niektóre klasy brak zajęć angielskiego.
Brakujący nauczyciele – od miesiąca szkoła szuka kilku nauczycieli. I w tej wyjątkowej szkole nikt nie chce pracować.
Rodzic musi sprawdzać plan w weekend bo potem zdarza się, ze w pn nie przychodzą do szkoły bo w starym planie mieli na 11 a w nowym na 8. Zresztą nauczyciele to samo.
Szkoła niczego nie była w stanie na czas zrobić, wyjątek stanowi rozpoczęcie roku szkolnego.
Liczne zastępstwa, w większości zamienione na świetlice.
Podwójne zastępstwa, nauczyciel idzie do klasy gdzie ma zastępstwo coś zadaje i wraca do sali gdzie ma lekcje ze swoja klasą.
I mowa tutaj o zwykłych oczekiwaniach jakich powinna spełnić szkoła.
Ma Pan odwagę to niech Pan najpierw sprawdzi, a potem napiszę osobny wpis na blogu, czy po roku Szkoła jest pozytywna czy negatywna.
Poprzedni rok, z mnóstwem wizyt i uścisków dłoni, a teraz trzeba odrobić straty. Bo ekonomia jest twarda, jak się wydało ponad stan to teraz trzeba zacisnąć pasa.
Jak się Pan upora już z tym, że w tej szkole jest to co powinno być w zwykłej podstawówce, to proszę zweryfikować jak Pozytywne Inicjatywy wywiązują się z tego do czego zobowiązywały.
Ma Pan całkowitą rację, żadna szkoła nie jest idealna, ale to co się dzieje w tej szkole to jest kpina.
Problemem są jak zwykle rodzice, bo za dużo widzą i pan Kowalczuk, ma za dużo pracy by ‚ochrzanić’ Szkołę. Nie za to co robi tylko za to, że rodzice to zobaczyli.
Oczywiście poprosiłem Wydział ROzwoju Społecznego o weryfikację, ale o ile wiem to zmiany planów zdarzają się we wszystkich szkołach w Gdańsku. A jestem przekonany, że zorganizowanie od podstaw tak dużej jednostki poszłoby znacznie gorzej przy innym układzie organizacyjnym.
Czy w Pana szkole, też szkoła szuka ponad miesiąc nauczycieli, kiedy poprzedni się zwolnią? W zeszłym roku podobno tyle nauczycieli chciało w tej szkole pracować a teraz co tak trudno znaleźć nauczycieli? Jakaś przyczyna tego musi być.
Znalezienie dobrych nauczycieli nigdy nie jest proste. O ile wiem to chętnych nie brakuje. Nie ma szkół idealnych, nawet wśród tych, które mają bardzo wysokie czesne.
Ja jako mieszkaniec chetnie przeczytam, podsumowanie, podmiot wygrał prowadzanie szkoły, w ofecie oferował to i to i to, jak sie z tego wywiązał. Z tego do czego się zobowiązał i jakim kosztem. Czego nie ma co jest w każdej innej szkole prowadzonej przez Miasto Gdańsk.
Oczywiście przedstawimy takie podsumowanie.
mija 5 miesięcy, czy takie podsumowanie zostało już wykonane, czy władze miasta czekają 5 lat, żeby stwierdzić, że projekt się nie udał i dopiero wtedy szkoła wróci do samorządu?