Parę dni temu otrzymaliśmy list z odległego kraju, z Rwandy, z Afryki od Grace. Grace jest naszą najstarszą adoptowaną córką.

Dziesięć lat temu zdecydowaliśmy z moją żoną Magdaleną o włączeniu się w akcję „Adopcja Serca” organizowaną przez Ruch Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI. Polega ona na systematycznym wsparciu finansowym potrzebujących dzieci afrykańskich. Początkowo wsparcie jest ogólne, później pieniądze przydzielane są konkretnej sierocie w jednym z krajów Afryki.

Nasza przybrana córeczka Grace ma trzynaście lat. Jej mama zmarła z powodu choroby HIV, gdy Grace miała 5 lat, razem z nią zmarła malutka siostra Grace. Ich ojciec był nieznany i dziewczynki nie miały nigdy kontaktu z jego rodziną. Grace pozostała na świecie sama. Teraz opiekuje się nią daleka krewna utrzymująca się z rolnictwa, ma ona kilkoro swoich dzieci. Mieszkają w małym drewnianym domku, którego ściany wylepione są mułem. Rodzina potrzebuje wsparcia na szkołę, ubrania i przybory szkolne.

Grace wpieramy od 2002 roku. Dziewczynka pisze do nas listy po francusku, przesłała kilka zdjęć , wysyła świadectwa szkolne. Ostatnio napisała, że chodzi już do piątej klasy szkoły podstawowej, i że „w naszej wiosce codziennie pada deszcz”. A na koniec swojego listu napisała coś prostego, co po prostu ściska za gardło (nawet z odległości tysięcy kilometrów)… „Wasza córka, która bardzo Was kocha”. Tak po prostu.

Nasza sześcioletnia córka Antonina wie o swojej afrykańskiej potrzebującej siostrze. Bardzo chciałaby ją kiedyś poznać. Trudno jej zrozumieć dlaczego Grace mieszka w lepiance, bez rodziców.

Od czterech lat opiekujemy się także małym Armandem z Kamerunu. Jest on bardzo wesołym, zdolnym chłopcem. Chodzi do szkoły prowadzonej przez misjonarki z Polski.

Wiem, że w Polsce i w Europie są również sieroty, są potrzebujące dzieci. Nie będziemy tworzyć listy rankingowej biedoty, ale wszyscy wiemy, że Afryka należy do najbiedniejszych miejsc na ziemi. Myślę, że każdy z nas może trochę tę sytuację zmienić.