Prawie wszyscy politycy mają swoje przezwiska, swoje ksywki. Nadają je im przeważnie dziennikarze. Ale często też internauci, czy tak zwana ulica. Są różne. Część z nich jest wyrazem złośliwości, część – zdecydowanie mniejsza – sympatii. Czasem pochodzą od nazwiska, czasem od – często domniemanych – cech charakteru.

Jest więc Dudek, Bufetowa, Kondom, Sołtys, Kropek, Drzewko, Niesioł, Prezio, Kostek, Grobelas, Stary, Kura. Szczur i Wasyl.

Do mnie przylgnęła niezbyt na pierwszy rzut oka przychylna ksywa Budyń. Dlaczego akurat Budyń? Nie mam pojęcia. Może dlatego, że przez niektórych postrzegany jestem jako niekształtna, miękka pulpa? Bo nie sądzę, by u źródła tego przezwiska leżało przekonanie o tym, że jestem słodki.

Może i Budyń nie jest przezwiskiem zbyt miłym. Może jest przejawem złośliwości. Ale – szczerze mówiąc – z dwojga złego wolę być Budyniem niż Kondomem.

Niedawno dowiedziałem się z mediów, że 31 marca przypada Międzynarodowy Dzień Budyniu. Z tej to okazji ja – Wasz Budyń – składam wszystkim Czytelnikom mojego bloga serdecznie życzenia.