Dziś mija siedem dni od urodzenia naszej córki. Jeszcze raz dziękuję Wam za życzenia dla niej i gratulacje dla nas – rodziców.
Pojawienie się Teresy (nie zakończyły się jeszcze negocjacje na temat jej drugiego imienia)odmieniło atmosferę w rodzinie, wpłynęło na zmianę ustalonych priorytetów rodzinnych. Mała istotka (49 centymetrów) stała się centrum uwagi i emocji.
Przyznaję, że mogę długo wpatrywać się w córkę leżącą w łóżeczku. Tak jakbym chciał zarejestrować jej dopiero kształtującą się mimikę, grymasy, ziewanie, kwilenie (bo jeszcze nie płacze). Jej mikroskopijne nóżki, stópki, rączki, paluszki, główkę wielkości pięści wywołują u mnie po prostu wzruszenie i zachwyt.
Ale za chwilę, gdy podejdzie do łóżeczka starsza córka Antonina (siedem lat) i w jednej sekundzie porównam te nasze córki, to rodzi się we mnie niedowierzanie – jak szybko biegnie czas, jak z ludzkiego pisklęcia wyrasta dziecko, dziewczyna, kobieta…
Pewnie każde z Was będąc ojcem całował stópki, główkę, plecki swojego niemowlęcia… Ja też nie mogę się oprzeć się temu. Jak wiele uczuć i przeżyć wyzwala pojawienie się małego człowieka! Nie chciałbym uronić tych dni, które nigdy nie wrócą.
Po Zjeździe Gdańszczan i obchodach XX-lecia samorządu gdańskiego, już w czerwcu, chciałbym wziąć przynajmniej parę dni urlopu.