W ostatnich dniach i tygodniach jesteśmy świadkami linczowania Lecha Wałęsy. Świadomego i przemyślanego. W dodatku przeprowadzanego, jak egzekucje w średniowieczu, publicznie i ku uciesze gawiedzi.
Czy Lech Wałęsa w początkach lat siedemdziesiątych dał się złamać i przez kilka lat był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa? Z tego co wiem, nie można tego wykluczyć. Sam zainteresowany wspomina o tym w wydanej jeszcze w latach osiemdziesiątych autobiograficznej książce „Droga nadziei”.
Ale nawet jeśli był to potrafił się z tego wyzwolić, potrafił tę współpracę przerwać. A to świadczy przede wszystkim o tym, że miał charakter. Wyzwolił się i przystąpił do Wolnych Związków Zawodowych, przystąpił do ludzi którzy kontestowali system komunistyczny. Więcej – stanął na czele ruchu Solidarność, który ten system odesłał do lamusa historii. A w ponurych latach stanu wojennego stał się dla nas wszystkich busolą, punktem odniesienia. Swą niezłomną postawą w tych latach podtrzymywał w nas ducha oporu. Gdyby się wówczas złamał, gdyby zdecydował się współpracować z władzami spuścił by z nas powietrze. Podziemie by umarło, wolność przesunęła by się przynajmniej o kilka lat.
Człowieka można oceniać tylko za całokształt dokonań. Trzeba dokładnie zważyć i zmierzyć jego złe i dobre uczynki. Dwa, może cztery lata współpracy, a obalenie komunizmu. Chwila słabości, kontra wiele lat niezłomności. Co przeważa? Nie mam najmniejszych wątpliwości.
Uciecha, jaką duża część Polaków czerpie z linczu na Wałęsie dziwi. Dziwi zważywszy, że jednym z najważniejszych bohaterów literackich w naszym kraju, wielbionym przez pokolenia Polaków jest Andrzej Kmicic. Kmicic, czyli człowiek który swą walką o ojczyznę odkupił wielkie błędy młodości. Wolno Kmicicowi, nie wolno Wałęsie? Dlaczego?
Ale to, że nie potrafimy okazać szacunku, zrozumienia i wdzięczności człowiekowi, który tak wiele zrobił dla Polski to jedno. To, że Wałęsę po prostu gnoimy jako człowieka to też jedno. To „tylko” nasze narodowe przywary – niechęć do ludzi wybitnych, zazdrość, zawiść. To tylko o nas bardzo źle świadczy. Ale „sprawa Wałęsy” ma jeszcze inny, daleko groźniejszy wymiar. Oto bowiem niszczenie Wałęsy jest niczym innym, jak próbą zdezawuowania dorobku III Rzeczypospolitej, zakwestionowania wszystkiego czego dokonaliśmy przez ostatnie 27 lat.
Chcą nam, Polakom powiedzieć: „to, co zrobiliście przez te lata jest nic nie warte, liczymy czas od nowa”. Nie możemy na to pozwolić.
To oczywiście nie jest tak, że Polska po 1989 roku jest doskonała. Że jest spełnieniem naszych snów. Nie jest. Wiele spraw mogliśmy zrobić lepiej, mądrzej i szybciej. Ale to jest niekwestionowany dorobek nas wszystkich. Polaków.
Dokonujący się na naszych oczach lincz na Lechu Wałęsie jest linczem na nas samych. Na to zgody być nie może. Za żadną cenę.