W „gazecie Wyborczej Trójmiasto 11 października ukazał się felieton Marka Wąsa „Adamowicz do sejmu”. Jest w tym tekście kilka fragmentów, za które muszę Autorowi podziękować. Na przykład za ten – „Chociaż „Gazeta” i ja sam nieraz z Pawłem Adamowiczem byliśmy na noże, nie uważam go za złego prezydenta. Być może jest to nawet najlepszy prezydent ostatnich 20 lat. Kiedy w końcu odejdzie, jego bilans będzie na spory plus”.
Są też myśli, z którymi zgodzić się nie mogę. Na przykład z tym, że „Adamowicz się zmienił, uważa, że jest nieomylny. Tu od dawna nie toczy się żaden spór, rządzi dwór prezydenta, reszta to petenci”. Ale dobrym prawem dziennikarza mieć własne zdanie. Podobnie jak ja mam prawo się z tym zdaniem nie zgadzać.
Marek Wąs kończy swój o mnie felieton w sposób następujący; „Nie wierzę, że z miłości do Gdańska chce się dla nas poświęcać dożywotnio. Jeśli ma polityczne jaja, powinien postawić sprawę jasno: – Donald, chcę do Sejmu. I tam niech już pracuje na ministerialną teczkę. Czego mu szczerze życzę”.
Cóż, nie mnie oceniać czy mam „polityczne jaja”. To zostawiam felietoniście. Niemniej jest rzeczą jasną, że nie myślę o tym, by do emerytury być prezydentem Gdańska. Doskonale zdaję sobie sprawę, że kiedyś trzeba będzie ustąpić.
Kiedy? Po ogłoszeniu w Cardiff decyzji, że to Polska i Ukraina będą gospodarzami Euro w roku 2012 zapowiedziałem, że będę ubiegał się o jeszcze jedną kadencję – kadencję 2010-2014. I to nie dla kaprysu, ani z próżności. Raczej z poczucia obowiązku. Otóż zobowiązałem się do pewnych rzeczy – to przeprowadzenia kilku inwestycji i projektów. Między innymi wybudowania Trasy Sucharskiego, dalszej modernizacji ulicy Słowackiego, Europejskiego Centrum Solidarności, stadionu na Letnicy i tak dalej. I wydaje mi się rzeczą uczciwą, bym to wszystko doprowadził do końca.
Co będę robił po tym jak przestanę być prezydentem Gdańska? Ano zobaczymy. W każdym razie postaram się Marka Wąsa nie zawieść. W kwestii jaj oczywiście.