Gdańsk to jedno z niewielu polskich miast, które konsekwentnie i niezależnie od koniunktury politycznej realizują program repatriacji naszych rodaków ze Wschodu. Polki i Polacy z Kazachstanu, Uzbekistanu, Gruzji, azjatyckiej części Rosji otrzymują w Gdańsku konkretne wsparcie mieszkaniowe, pomoc w odświeżeniu języka polskiego, znalezieniu pracy i integracji z naszą lokalną społecznością.

Obecnie w Gdańsku mieszka 51 rodzin, które przyjechały do nas z wyżej wymienionych krajów, w tym – 31 rodzin, które przybyły na moje osobiste zaproszenie. Pierwszych repatriantów zaczęliśmy zapraszać oddolnie już w drugiej połowie lat 90., czyli jeszcze przed przyjęciem w 2000 r. przez sejm ustawy o repatriacji. Co roku zapraszamy do osiedlenia się w Gdańsku 2-3 rodziny. Z reguły jedną rodzinę wybieramy samodzielnie, a druga trafia do nas na podstawie listy prowadzonej przez Departament Cudzoziemców i Repatriacji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Rodzina Skulbaszewskich, która z Kazachstanu przeprowadziła się do Gdańska i mieszka dziś we Wrzeszczu. Od prawej: pani Nina, jej córka Ludmiła, wnuk Tomek i zięć Robert. Fot. G. Mehring

Rodzina Skulbaszewskich, która z Kazachstanu przeprowadziła się do Gdańska i mieszka dziś we Wrzeszczu. Od prawej: pani Nina, jej córka Ludmiła, wnuk Tomek i zięć Robert. Fot. G. Mehring

Gdańskie doświadczenia w sprowadzaniu repatriantów przedstawiane są jako wzorcowe, także przez administrację centralną.

Głównym wyzwaniem, które określa liczbę przybywających rodzin są możliwości mieszkaniowe miasta. Repatriantom proponujemy mieszkania komunalne po remoncie lub nowo wybudowane lokale.

Kluczowe znaczenie ma dla mnie, by repatrianckie rodziny szybko włączyły się w życie miasta, odnalazły się na rynku pacy. Dlatego w ramach prowadzonej aktywizacji zawodowej zawarliśmy umowy z pracodawcami na refundację części kosztów wynagrodzenia naszych repatriantów. Wszystkim rodzinom repatrianckim oferujemy wszechstronną pomoc w adaptacji w mieście (kwestie urzędowe, mieszkaniowe, edukacyjne, zawodowe, udzielanie informacji).

Przyjeżdżają do nas przedstawiciele niemal wszystkich grup zawodowych – wśród repatriantów mamy lekarzy, kosmetyczki, kierowców, nauczycieli. Znajdują pracę w prywatnych firmach, ale też w jednostkach związanych z samorządem, jak Biuro Rozwoju Gdańska czy Muzeum Historyczne Miasta Gdańska.

Bardzo się cieszę, że repatrianci włączyli się w prace utworzonej w 2016 r. Rady Imigrantów i Imigrantek. Doświadczenia z realizacji programu repatriacyjnego w Gdańsku wykorzystane zostały także przy tworzeniu i wdrażaniu lokalnej polityki integracji i migracji, przyjętej w czerwcu 2016 r. i  nazwanej Modelem Integracji Imigrantów http://www.gdansk.pl/migracje.

Rodziny repatriantów w Gdańsku

Każda repatriacja to inna, zwykle dramatyczna, historia rodziny, której przodkowie nie z własnej woli znaleźli się daleko od Polski. Dziś potomkowie zesłańców podejmują odważne wyzwanie rozpoczęcia życia od nowa w Gdańsku. Spośród 51 rodzin, którym pomogliśmy, wspomnę w tym krótkim tekście o trzech.

W listopadzie 2015 r. trzypokojowe mieszkanie we Wrzeszczu przekazaliśmy w ręce pani Natalii i Dymitra oraz ich dwóch córek. Pani Natalia jest z zawodu nauczycielką angielskiego, a jej mąż – kierowcą zawodowym. Rodzice i dzieci uczestniczyły w intensywnych zajęciach pozwalających poprawić znajomość języka polskiego. Poza wsparciem mieszkaniowym rodzina otrzymała od miasta 28 tys. zł wsparcia na zagospodarowanie się.

W październiku 2016 zawitała do nas trzyosobowa rodzina z Gruzji, która zamieszkała w nowo wybudowanym bloku komunalnym na południu Gdańska. Dzieci świetnie odnalazły się i zintegrowały w nowej szkole. Podobnie jak w przypadku pani Natalii i Dymitra i ta rodzina otrzymała wsparcie finansowe od samorządu (21 tys. zł). Pozyskaliśmy także środki z budżetu państwa na pokrycie kosztów przeprowadzki i edukacji dzieci (45,5 tys. zł).

W tegoroczne wakacje spodziewamy się trzyosobowej rodziny z Kazachstanu, pani Ireny z mężem Ilją i synkiem Stefanem, która zamieszka w mieszkaniu na Oruni, które właśnie jest remontowane. Pani Irena jest obecnie w ciąży, więc jest szansa, że dziecko urodzi się już w Gdańsku! W tym przypadku cieszy mnie łączenie się rodzin, bowiem kilka lat temu do Gdańska repatriowała się siostra pani Ilji – Krystyna.

Noworoczne spotkanie z repatriantami (2011). Fot. J. Pinkas

Noworoczne spotkanie z repatriantami (2011). Fot. J. Pinkas

Plany na przyszłość

W kwietniu weszła w życie nowelizacja ustawy o repatriacji, w związku z czym przewidujemy duże zainteresowanie Gdańskiem jako sprawdzoną przez repatriantów lokalizacją.

Twórcy nowelizacji zapowiadali wprowadzenie licznych udogodnień dla gmin uczestniczących w repatriacji. Liczyliśmy na większe wsparcie państwa w remontowaniu mieszkań dla repatriantów, zaś repatrianci – na wyższe zasiłki adaptacyjne. W praktyce nowe zasady podziału środków mogą być mniej korzystne niż wcześniej. Kwota wsparcia na cele mieszkaniowe repatrianta (remont, adaptacja) ma wynosić 25 tys. zł, co w przypadku rodziny trzyosobowej daje 75 tys. zł. Wcześniej w takim przypadku mogliśmy pozyskać nawet 200 tys. zł dotacji. Zmniejszone wsparcie w naturalny sposób utrudnia działalność samorządów w obszarze repatriacji.

Niedopracowane prawo

Wydaje się też, że w ustawie są luki, które nie uwzględniają sytuacji, gdy repatriują się rodziny mieszanie, w których tylko jedno z małżonków jest polskiej narodowości. Taka osoba nie jest formalnie uznawana za repatrianta, więc obecnie nie jest przewidziane wsparcie na jej integrację w nowym miejscu.

Twórcy nowej ustawy zapomnieli też o przekazaniu środków samorządom na zatrudnienie asystentów, których zadaniem jest pomoc repatriantom w urządzeniu się w nowym miejscu. To już jednak swego rodzaju tradycja, że rząd rozszerza zadania samorządów, zapominając o środkach na ich finansowanie.

Mój niepokój budzą działania obecnego rządu, który, jak się wydaje, podchodzi do repatriacji w sposób nie do końca przemyślany. Myślę tu o umieszczaniu repatriantów w miejscach zbiorowego zakwaterowania, tak jak ma to miejsce w przypadku kilkudziesięciu rodzin, które przybyły na zaproszenie rządu Beaty Szydło i zostały zakwaterowane w przyszkolnym internacie w Pułtusku. To zła praktyka.

Uważam, że każda repatriacja powinna odbywać się indywidualnie i od razu do docelowego miejsca zamieszkania.

Zbiorowe zakwaterowanie przedłuża czas niepewności, utrudnia szybką aktywizację zawodową i społeczną w nowym kraju, o złym wpływie na wizerunek ojczyzny wśród repatriantów nie wspominając. Już dziś dostajemy dramatyczne listy z Pułtuska, w których repatrianci piszą „zabierzcie nas stąd”.

Niezależnie od trudności i wątpliwości związanych z nie do końca dopracowaną nową ustawą, Gdańsk i ja osobiście będziemy dalej z pełnym zaangażowaniem uczestniczyć w repatriacji naszych rodaków ze Wschodu.

W Gdańsku, mieście wolności i solidarności, po prostu nie możemy o nich zapomnieć.

Na obiedzie u rodziny Szagoto, repatriowanej do Gdańska z Uzbekistanu (2010). Fot. J. Pinkas

Na obiedzie u rodziny Szagoto, repatriowanej do Gdańska z Uzbekistanu (2010). Fot. J. Pinkas

Czytaj też:

Repatriantom ze Wschodu dobrze żyje się nad Motławą

Repatrianci biorą udział w pracach Rady Imigrantów