Za nami niezwykle udany i bogaty w wydarzenia festiwal Solidarity of Arts. Spośród wielu fascynujących wydarzeń tego festiwalu dwie zrobiły na mnie szczególne wrażenie. I w obu wypadkach były to filmy.
28 sierpnia w kinie Neptun odbyła się polska premiera dokumentu Andrzeja Fidyka „Historie z Yodok”. To znakomity, wstrząsający film! Obraz opowiada o obozach koncentracyjnych w Korei Północnej. Mało kto na świecie zdaje sobie sprawę z tego, co tam się dzieje. Mało kto wie, że z tych obozów – oprócz jednego, tytułowego obozu Yodok – więźniowie nigdy nie wychodzą! Skoro już tam się dostali, to tam umierają. W głodzie, męczarniach, torturach, poniżeniu.
Korea Północna jest doskonale izolowana od świata. Jedyne wiadomości o obozach znamy od tych nielicznych, którzy wyszli z Yodok i uciekli do Korei Południowej. Postawiło to przed twórcą filmu karkołomne zadanie – jak pokazać obozy, których nikt nie sfilmował i których nie ma możliwości sfilmować? Jak opowiedzieć o przerażających doświadczeniach więźniów?
Gadające głowy to nie jest rozwiązanie dla filmu, film musi operować przede wszystkim obrazem. I Fidyk ten problem rozwiązał. Znalazł wśród byłych więźniów reżysera teatralnego. I razem wymyślili, by na podstawie opowieści byłych więźniów napisać scenariusz… musicalu. Dlaczego akurat musical? Otóż okazuje się, że o północnokoreańskich obozach nie wiedzą nic mieszkańcy Korei Południowej. A więc trzeba im tę prawdę przekazać w jak najbardziej popularnej formie.
W filmie zdjęcia z prób i premiery przeplatają się z przerażającymi opowieściami byłych więźniów. W ich opowieściach nieomal każde słowo poraża. Począwszy od powodów skazania na obóz – osiem lat za to, że ktoś zrzucił na podłogę gazetę, w której był portret Kim Ir Sena… Szok!
Film zdobył już kilka ważnych nagród. Pierwszą nagrodę w kategorii „In the Spirit of Freedom” na Festiwalu Filmowym w Jerozolimie oraz nominację do dokumentalnego Oscara na amsterdamskim festiwalu IDFA w roku 2008.
To trzeba koniecznie zobaczyć!
Drugim filmem, który zrobił na mnie wielkie wrażenie był amerykański obraz „Dzieci Ireny Sendlerowej”, który wyreżyserował John Kent Harrisom. Tę amerykańską produkcję w Stanach obejrzało ponad jedenaście milionów widzów. U nas odbyła się europejska premiera filmu.
Film z lekkim patosem opowiada historię zmarłej w zeszłym roku kobiety, która podczas okupacji w Warszawie uratowała życie blisko dwu i pół tysiącom dzieci z getta. To wspaniała, budująca opowieść o ludziach, którzy wzięli sobie do serca przykazanie o miłości bliźniego. I ryzykowali życiem swoim i swoich bliskich by uratować niewinne dzieci.
Obejrzenie tego filmu wywołuje też dumę z tego, że znalazło się w Polsce wielu, bardzo wielu ludzi, których czyn można bez przesady nazwać zwykłym wielkim bohaterstwem.