Rzadko mi się niestety zdarza, bym mógł wykroić sobie trochę czasu na poważniejsze lektury. I z tego powodu rośnie stosik pozycji, które mam zamiar przeczytać. Ale tym razem udało mi się. I niedawnego wieczoru usiadłem, by przejrzeć miesięcznik „Więź” sprzed kilku tygodni. W katolickim miesięczniku moją uwagę przyciągnął bardzo ciekawy tekst Aleksandra Halla „Kościół wobec państwa PiS”. Olek Hall to publicysta, na którego teksty zawsze czekam. Bo autor ten, to człowiek mądry, wrażliwy i głęboko samodzielny w myśleniu.

Pisze Hall: „Po objęciu władzy przez PiS w 2015 roku Kościół uzyskał pewność, że w kwestiach światopoglądowych, obyczajowych, a także formalnych relacji pomiędzy państwem a Kościołem nie nastąpią zmiany w prawie niezgodne z jego nauczaniem. Uznanie Kościoła musiał wzbudzić program „500+” i jego oficjalne uzasadnienie. Powyższe przyczyny sympatii ludzi Kościoła dla obozu obecnej władzy są logiczne i zrozumiałe. Natomiast niezrozumiałe – i obawiam się, że bardzo kosztowne dla Kościoła i polskiego społeczeństwa – mogą okazać się skutki milczenia Kościoła w innych niezmiernie ważnych sferach polityki PiS.

I wymienia te kwestie, w których – jego zdaniem – milczenie Kościoła jest i niezrozumiałe, i wysoce niepokojące.

„Pierwsza z tych sfer – pisze Hall – to kierunek zmian ustrojowych w państwie i sposób ich przeprowadzania. Lekceważenie konstytucji i prawa jest niezwykle groźne dla wspólnoty politycznej. Wprowadzanie zmian o charakterze autorytarnym nie tylko ogranicza wolność obywateli, lecz w wielu przypadkach wprost uderza w ich godność, zmuszając do zachowań niezgodnych z ich przekonaniami i łamiąc charaktery. Tam, gdzie chodzi o godność osoby ludzkiej, Kościół nie powinien milczeć.

Ale nie tylko lekceważenie prawa jest tym niezrozumiałym dla nas, katolików obszarem, na którym bezskutecznie oczekujemy na wyraźne stanowisko naszego Kościoła. Bowiem „polityka PiS prowadzi do dramatycznego podziału wspólnoty narodowej. Nagminnie stosowane przez Jarosława Kaczyńskiego przeciwstawianie Polski patriotów Polakom „gorszego sortu”, organizowanie kampanii propagandowych przeciwko „elitom” i wybranym grupom społecznym (ostatnio przeciwko sędziom) powinno wywołać niepokój i sprzeciw Kościoła, gdyż obraca Polaków przeciwko sobie.

W takim przeciwstawianiu sobie Polaków, wyzwalaniu uczuć wrogości, a nawet nienawiści szczególnie złowrogą rolę spełnia natrętne propagowanie przez czołowe postacie obozu władzy tezy o zamachu pod Smoleńskiem, dokonanym jakoby z udziałem czy współudziałem ówczesnych polskich władz. (…) Mój głęboki smutek wywołuje fakt, że są biskupi i księża, którzy swym autorytetem żyrują tezę o zamachu, niekiedy wypowiadając się tak, jakby byli specjalistami od wypadków lotniczych”.

Głos Aleksandra Halla jest głosem bardzo smutnego zaniepokojenia. A szczególnie jego konkluzja, która dowodnie wskazuje na to, że jego refleksja nad milczeniem Kościoła nie jest doraźnym postulatem politycznym, a głosem troski o Kościół. „Nie oczekuję od Kościoła wspierania opozycji, zastępowania aktywności społeczeństwa obywatelskiego ani ignorowania tych aspektów polityki PiS, które są zgodne z kościelnym nauczaniem. Oczekuję jednak zabierania głosu w sprawach, w których rządzący w sposób ewidentny szkodzą narodowi i państwu. Ten głos może odegrać rolę nie tylko jako świadectwo prawdzie i umocnienie ludzi mających powody do niepokoju, a nierzadko też lęku. Może on także wywrzeć wpływ na postawę rządzących.”

Podzielam niepokoje Halla. Zważywszy, że uporczywe milczenie w ważnych kwestiach wydaje się specjalnością tylko polskiego Kościoła. Nie rozumiem dlaczego dla naszych hierarchów wzorem nie jest papież Franciszek i jego lipcowe przesłanie do uczestników szczytu G20.

W tym niezwykle ważnym przesłaniu papież Franciszek pisze; „Serca i umysły przywódców rządów, w każdym momencie wprowadzania w życie rozwiązań politycznych, powinny kierować się absolutnym priorytetem losu ludzi biednych, uchodźców, cierpiących, ewakuowanych i wykluczonych, bez względu na narodowość, rasę, religię ani kulturę. Muszą też odrzucić konflikty zbrojne.”

Papież uważa, że ideologię zdegenerowanego kapitalizmu powinien zastąpić pragmatyzm, w którym najważniejszy jest człowiek i szacunek dla każdej istoty ludzkiej.

Mocno też brzmią słowa papieża wypowiedziane w niedawnym (8 lipca) wywiadzie dla włoskiego dziennika „la Repubblica”. Franciszek stwierdził, że G20 go niepokoi, bo „uderza przede wszystkim w imigrantów z połowy świata”. I ten problem, zdaniem Franciszka, z czasem narasta, a nie maleje. „Głównym i niestety wciąż rosnącym problemem w dzisiejszym świecie są biedni, słabi, wykluczeni, do których należą imigranci”, stwierdził. I powiedział, że „kraje zmobilizują się, gdy zdadzą sobie sprawę z jednej prawdy: że albo Europa stanie się wspólnotą federacyjną, albo nie będzie się liczyć na świecie”.

Zresztą nie tylko papież zabiera głos w sprawach istotnych społecznie. Także w lipcu tego roku Episkopat Włoch przeznaczył 30 mln euro na wsparcie dla migrantów. Pomoc obejmie działania podejmowane zarówno w ojczyznach migrantów, jak i w Europie. Udzielana będzie w ramach trzyletniej kampanii prowadzonej pod hasłem: „Wolni, żeby wyjechać, wolni, żeby pozostać”.

Te pieniądze pochodzą z odpisów podatkowych wiernych.

Ale na tym nie koniec. Oprócz 30 mln euro na wspieranie migrantów włoscy biskupi przeznaczyli z tych samych funduszów ponad 13 mln euro na 115 innych projektów pomocowych. Będzie się je realizować głównie w Afryce (89), a ponadto w Ameryce Łacińskiej (12), Azji (13) i na Bliskim Wschodzie.

W tym kontekście uporczywe milczenie polskiego Kościoła musi co najmniej niepokoić. Są na szczęście odosobnione głosy naszych hierarchów – biskupa Pieronka, kardynała Nycza, arcybiskupa Skworca, arcybiskupa Gądeckiego. Niezwykle ważne jest też to, co 26 sierpnia na Jasnej Górze powiedział Prymas Polski abp. Wojciech Polak w homilii wygłoszonej z okazji 300. rocznicy koronacji Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej; „Mamy widzieć nasze własne dobro i szanować je i o nie zabiegać w jedności i harmonii, będąc jednocześnie otwartymi, współczującymi i gotowymi do pomocy tym najbardziej potrzebującym, słabym i prześladowanym, migrantom i uchodźcom”.

Ale tych głosów wciąż jest mało.