Dokładnie dwadzieścia lat temu byłem na pielgrzymce w Hiszpanii. 24 sierpnia uczestniczyłem w spotkaniu Ojca Świętego Jana Pawła II z młodzieżą w Santiago de Compostella. To było wielkie przeżycie duchowe.

Ale rano następnego dnia ze zdumienia odebrało mi mowę. Kiedy przechodziłem obok ulicznego kiosku zauważyłem ze zdziwienie, że na czołówkach wszystkich hiszpańskich gazet – od lewicowych do prawicowych – widnieje zdjęcie uśmiechniętego Tadeusza Mazowieckiego. I informacja, że w Polsce desygnowany na premiera został pierwszy niekomunistyczny polityk.

Wraz z całą pielgrzymkową grupą Polaków wpadliśmy w euforię – stała się rzecz niewyobrażalna! Pamiętam dobrze jak z podniesioną głową przekraczaliśmy granicę między NRD a PRL. Byliśmy niesamowicie dumni. I zauważyliśmy, że służby graniczne, zarówno polska jak i wschodnioniemiecka, zachowywały się zupełnie inaczej, zdecydowanie grzeczniej i milej, niż kiedy kilkanaście dni wcześniej jechaliśmy do Hiszpanii. A przecież nikt nie spodziewał się, że za parę miesięcy runie Mur Berliński!

Dokonania rządu Mazowieckiego były na miarę epokowych. Można się kłócić, które z tych osiągnięć były najważniejsze. Ja, jako samorządowiec z dziewiętnastoletnim stażem zdecydowanie wymieniłbym jako najważniejszą reformę samorządową. To ona upodmiotowiła nasze społeczeństwo, stała się siłą napędową wszystkich przemian. Oddała władzę społeczeństwu.

Rząd ten zdecydował się nie na kosmetyczne, a bardzo dogłębne zmiany. Odwołał się do wzorców sprzed wojny uzupełnionych o doświadczenia krajów Europy Zachodniej.

Więcej będziemy na pewno mówili o tym w przyszłym roku, bowiem będzie wtedy mijało dokładnie dwadzieścia lat od pierwszych wyborów samorządowych. Ale już dziś za tę reformę dziękuję Tadeuszowi Mazowieckiemu i jego ekipie.