Prawie nigdy nie komentowałem wypowiedzi Wojewody Pomorskiego Dariusza Drelicha. Szkoda mi było czasu i nerwów. Ale w przemówieniu z Święta Niepodległości Wojewoda przeszedł samego siebie, co wydawało się mało prawdopodobne. Wobec tych jego słów nie można przejść obojętnie.
Oto usłyszeliśmy: „Warto zwłaszcza dziś przypominać każdemu z Polaków, a w szczególności każdemu z obywateli Pomorza, również temu, który nazywa siebie „przedstawicielem mniejszości etnicznej i regionalistą”, że to terytorium nieraz było przedmiotem knowań skierowanych przeciwko jedności państwa polskiego i wobec tego naszym obowiązkiem jest utrzymywanie tutaj stałej pewności własnej przynależności narodowej. Pomorze ma prawo korzystać z pomocy państwa polskiego, lecz także ma obowiązek państwo polskie wspierać i pozostawać z nim w nieustannej jedności – tak, jak kończyna pozostaje niezmiennie częścią ciała, niezależnie od swojej specyfiki. Samorząd jest rzeczą słuszną, ale jako oddolna organizacja administracji publicznej stanowiącej część administracji państwowej, a nie jako zaczyn separatyzmu”.
Te kuriozalne słowa nigdy nie powinny były paść. Jak słusznie zauważa wybitny socjolog i działacz Kaszubski prof. Cezary Obracht-Prondzyński „jesteśmy świadkami początku nowej odsłony polityki władz rządowych wobec Kaszubów, wobec Pomorza i wobec samorządów!”. I dalej stwierdza: „Wszystko to jest zasmucające, szokujące i oburzające. Przy każdej okazji będę do tego wracał i pokazywał jako przykład skandalicznego nadużycia ze strony przedstawiciela Rządu RP w regionie. Nie wierzę, że jest tu coś przypadkowego! To miało tak brzmieć, jak zabrzmiało. To miało zaboleć. I zabolało! Mamy prawo i obowiązek protestować i żądać przeprosin. Oraz oczekiwać wycofania się tak paskudnej (łagodnie rzecz ujmując) wypowiedzi”.
Profesor nazywa rzecz po imieniu, twierdzi że Wojewoda Drelich „destruuje resztki społecznego ładu”. To niestety prawda.
Wojewoda jest w regionie przedstawicielem rządu. A więc jego jak najbardziej oficjalną wypowiedź musimy traktować, jak stanowisko rządu. Po sędziach Trybunału Konstytucyjnego, niezależnych mediach i samorządach kolejnym wrogiem ekipy rządzącej mają stać się Kaszubi i mieszkańcy Pomorza?
Wojewodzie pomyliło się Pomorze z Katalonią? Nie sądzę. Prof. Obracht-Prądzyński diagnozuje: „przedstawiciel rządu w regionie stawia wielki znak zapytania o naszą lojalność wobec państwa polskiego”. To niespotykane, to – nie bójmy się tego określenia – gigantyczny skandal. Kaszubi niejednokrotnie w swojej historii za przywiązanie do Polski płacili cenę najwyższą, cenę życia.
Prof. Obracht-Prądzyński przypomina, że to kalka z zarzutów, jakie stawiała Kaszubom władza PRL – „Były trzy zarzuty, które władza PRL stawiała nam Kaszubom, permanentnie. Trzy „zmory”: separatyzm, filogermanizm i katolicyzm”. Dziś „jesteśmy „ukrytą opcją niemiecką”. Teraz wchodzi na scenę druga zmora, która – wydawałoby się, przeszła już do historii”.
Wybitny socjolog zdaje się także mieć rację twierdząc, że ta wypowiedź to nic innego jak to, że „mamy, powiedziałbym, lokalny wariant ogólnego przekazu, który stawia pod znakiem zapytania to, co w Polsce zrobiliśmy w zakresie samorządu. I nie mam tu wątpliwości, że mamy do czynienia z rekonkwistą centralizmu, i to nie tylko w wymiarze instytucjonalnym, finansowym czy prawnym, ale również w wymiarze ideowym, gdzie sama zasada samorządności jest podważana jako groźna, niebezpieczna, ryzykowna, więc wątpliwa”. I przypomina, że to „niezgodne z zapisami konstytucji, niezgodne z ustawodawstwem i niezgodne z czymś, do czego obecna władza tak lubi się odwoływać – z nauką społeczną Kościoła”.
„To nie jest nic innego – dodaje – jak przygotowanie rozgrywki ideologicznej, która nas czeka. Będzie się mówić, ze samorząd to jest rzecz niepewna, niebezpieczna”.
Prawo i Sprawiedliwość wciąż poszukuje wrogów, by usprawiedliwić demontaż państwa prawa, państwa samorządowego. Umiejętnie dzieli Polaków, skłóca ich ze sobą. Kaszubi to ludzie zahartowani. Sądzę, że nic ich nie złamie. Nawet Jarosław Kaczyński z Dariuszem Drelichem.
Obracht-Prądzyński nie ma w tej kwestii złudzeń: „Jestem pewien, że sobie z tym poradzimy. My, Kaszubi przeżyliśmy Bismarcka, sanację, PRL w różnych odsłonach, demokrację… Damy sobie radę. Mieliśmy do czynienia nie z takimi, jak wojewoda Drelich, z wieloma sekretarzami, wojewodami, senatorami, starostami… I z tym wojewodą także sobie poradzimy. Pan Drelich nas nie zastraszy”.
Mam nadzieję, że także zawiodą się panie i panowie z PiS w swoim zamachu na Rzeczpospolitą Samorządną.
Nie z nami takie numery, Drelich!
(Zacytowane tu wypowiedzi prof. Cezarego Obracht-Prondzyńskiego pochodzą z rozmowy, jaką z profesorem przeprowadził Tomasz Słomczyński na łamach „Magazynu Kaszuby”)
P.S. W Radiu Gdańsk Dariusz Drelich stwierdził, że krytyka jako go spotkała po skandalicznym przemówieniu to „próba montowania mnie, wymyślonych moich intencji przez działaczy głównie PO jest próbą odwrócenia uwagi od tej zdrady w Parlamencie Europejskim”. Z tej wypowiedzi wynika niedwuznacznie, iż Wojewoda jest przekonany, że cały świat pilnie śledzi jego wypowiedzi. Że jego słowa są w stanie cokolwiek „przykryć”. Zapewniam pana, że tak nie jest. Naprawdę są w świecie ważniejsze sprawy, niż elukubracje Wojewody Pomorskiego.